Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W małéj uliczce pod murem starego miasta, która po wolnéj pochyłości schodziła ku Elbie, stał domek w ogródku, wśród drzewek, otoczony murem, z zamczystą bramą. Poznać było po nim łatwo, że go niedawno wzniesiono, starając się, by trochę wdzięczniéj od innych kamienic wyglądał. Na ścianach poczepiał budowniczy girlandy kamiennych kwiatów, wkoło okien posplatał sznury, powyginał ozdoby tak, aby twardy piaskowiec wydawał się miękką massą, którą jeden podmuch fantazyi zmusił ułożyć się w zalotne kształty jakieś, niewidzianéj architektury. Nigdzie linia prosta nie ostała się długo, kaprys rysownika kazał się jéj zginać, opadać, zakreślać owale, zacierać kąty, a ze szpar patrzały wszędzie to wytrysłe niespodzianie liście, to wymarzone owoce, to gałęzie suche zwijające się pośmiertnym uściskiem.
Na bramie stały dwa wazony, niby z Włoch kędyś skradzione i przyniesione aby je przypominały. Z jednéj strony domu wystawka bluszczem opleciona, przypominała téż włoskie pergole. Przodem kamieniczka zwrócona była ku Elbie, jakby na miasto patrzéć nie chciała. Zdala przed nią świecił pałac Japoński. Posadzone drzewa choć młode rosły tu bujnie i już trochę cieniu rzucały, a dwie starsze lipy pozostałe z dawnych czasów, z popróchniałemi pniami, szeroko roztaczały gałęzie.
Nad znakiem u pierwszego piętra, jednego wieczoru jesieni na balkonie kamiennym, siedziała kobieta sama jedna. Ist-