Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pytałeś mnie o Sułkowskiego? — zwolna poczęła Frania...
Minister ruchem głowy potwierdził.
— Któż odgadnie, co się w téj lalce dzieje? czy tam jest serce? czy tam może mieszkać miłość? czy on kogo kocha, czy się może przywiązać? Do Sułkowskiego ma nałóg jak do trefnisiów nadwornych; więcéj nie wiém.
— Ale my, jeśli mu panować mamy, pani i ja, ja przez panią — dodał Brühl — musimy go usunąć.
— Jak Watzdorfa do Königsteinu? — brwi marszcząc, podchwyciła Brühlowa.
Wspomnienie tego imienia jak kamień padło między nich; minister się zmieszał.
— Daję pani słowo honoru, żem ja Watzdorfa nie posłał do Königsteinu, ale Sułkowski.
— Słowo honoru ministra? dyplomaty?
— Nie, uczciwego człowieka — podchwycił Brühl, rękę kładąc na piersi. — Przecież nie przez zazdrość się go ztąd pozbyto... Ja do niéj dotąd prawa nie mam.
— Cóż to znaczy dotąd? czy pan spodziewasz się miéć to prawo?
— Tak mi się zdaje — grzecznie rzekł Brühl — nie dziś, to jutro, znudzona, któż wié? raczysz pani spojrzeć na sługę swego.
— Zdaje mi się, że na to poczekasz pan długo — szepnęła kobieta.
— Będę cierpliwy — odezwał słę Brühl.
Croyez-y, et buvez de l’eau — szydersko dorzuciła kobieta.
Brühl drgnął, ale natychmiast z zimną krwią począł.
— Pani powinnaś pomódz do obalenia Sułkowskiego.
Brühlowa spojrzała.