Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 074.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestto siérota, która postradała rodziców, familii prawie żadnéj; nasza, to jest żony mojéj, krewna bardzo daleka. Chcielibyśmy się zająć jéj losem. Przy łaskawéj protekcyi W. K. Mości, łatwobyśmy tu jéj męża znaleźli na dworze, a widzę, że się jéj tu wszystko wielce podobało, że radaby pozostać.
Przestał mówić, czekając słowa lub znaku. Milczenie w błąd go wprowadziło, sądził, iż oszczędzając niememu królowi słowa, powinien był może stać się wyraźniejszym jeszcze.
Zaczął tylko przystąpiwszy bliżéj, mówić ciszéj trochę:
— Gdyby się Stein W. Kr. Mości podobać mogła, nikt w świecieby się nie domyślał stosunków żadnych. Przecież W. Kr. Mość tak zawsze pozostać nie będziesz mógł...
Spojrzał mówiąc to na króla, którego twarz pobladła, a oczy zapadały, ręce mu zaczęły drżéć. Sułkowski przestraszony umilkł nagle. August wstał z krzesła, rzucając oczyma dokoła, jak gdyby szukał ratunku.
— Sułkowski! — zawołał stłumionym głosem — ja, ja się na ciebie gniéwać nie chcę... nie chcę, ale ty, ty się zapominasz.
Wielkiemi krokami widocznie mocno wzruszony król przeszedł się kilka razy po pokoju. Na twarz jego bladą zaczynał zwolna powracać rumieniec. Widocznie walczył z sobą, ażeby nie wybuchnąć gniéwem; zaciął usta.
Nigdy jeszcze ulubieniec nie widział go tak wzburzonym ze swéj przyczyny; uląkł się i kolano zginając, wyciągnął rękę po dłoń króla. Zawahał się August III, ale mu ją podał w końcu.
— Proszę cię, ani słowa: to skończone, zapomniane. Stein niech jedzie ztąd, proszę.
To mówiąc, odwrócił się żywo.
— Jutro — odezwał się po krótkiém milczeniu — do Hubertsburga wyprawić przodem psy i ludzi; nie polowałem dawno.