Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lękające się spotkać ze zwierzem i z człowiekiem. Nieznajoma dziewica siedząca przy hr. Sułkowskiéj była z rodzaju tych piękności bujno uposażonych i jak zdrowy silny kwiat wyrosły na krzepkiej łodydze. Biała, różowa, zbudowana jak Diana, czarnooka i czarnobrewa, patrzała śmiało i dumnie. W téj odwadze dziewczęcia czuć jednak było raczéj nieświadomą świata niewinność, niż wyzywające go doświadczenie. Oczy jéj z dziecinnym zachwytem i śmiałością spoglądały na wszystko co ją otaczało.
Czarna suknia i koronki, ożywione tylko szkarłatnemi wstęgami i trochą złota, podnosiły jeszcze tę piękność zachwycającą, na którą ze wszech stron teatru podnosiły się wejrzenia ciekawe i jedni drugich zapytywali rozgorączkowani:
— Któż to taki?
Wzrok pani Brühlowej badał ciekawie także nieznaną sąsiadkę. Hr. Moszyńska nie spuszczała z niéj oka. Na zwiady poleciała młodzież do służby hrabinéj Sułkowskiéj, ale z niéj nic, nawet datkiem dobyć nie umiała, oprócz, że to była krewna hrabinéj przybyła z Wiednia.
Gdy się to działo na sali, Sułkowski ujrzawszy, iż Brühl ceremonialnie poszedł żonę powitać i że reszta służby nieco się oddaliła, schylił się do ucha króla.
— N. Panie — rzekł cicho — dzieła sztuki warte są uwielbienia, ale dzieła Stwórcy godzi się także uczcić wejrzeniem. Chociaż hrabianka Stein jest mojéj żony daleką krewną, ośmielam się zwrócić uwagę W. K. Mości na jéj nadzwyczajną piękność. Żaden Tycjan ani Paul Veronese nic podobnego nie stworzył.
Słysząc te słowa, król zwrócił się jakby przestraszony do ministra, spojrzał nań z pewnym rodzajem wymówki i podziwienia i natychmiast zagłębił się znowu w kontemplacyi wdzięków i uwielbianiu głosu Faustyny.