Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 067.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Twarz Brühla przybrała wyraz posępny.
— Z nim, z tą poczciwą naturą naszego pana, trzeba wiedziéć jak postępować — mówił Guarini — Nie winien on, że po ojcu dostał w spuściźnie jego namiętności i walczyć musi z niemi. Otóż to, co pismo nazywa pokutą za ojców grzechy. Dając mu życie, Wielki August przelał w niego naturę swą niepohamowaną. Nie podoła jéj król pobożny, trzeba przynajmniéj od grzechu odjąć zgorszenie, pokryć go tajemnicą, osłonić go, nie dopuścić podejrzenia nawet.
Gdybyśmy od niego wymagali zupełnéj wstrzemięźliwości, mogłoby przyjść do wybuchu, któryby nas wszystkich w gruzach pogrzebał. Cosa fatto capo ha. Co się stało, dobrze się stało... Sułkowski źle rachował i przerachował się nieborak: miejsce zajęte, sprawa skończona, a choć król go lubi, ale przed nim swéj tajemnicy nie wyda. Jesteśmy panami sytuacyi; a ja cieszę się, bo nie wątpię, że zbawiam duszę... Co tam w tém grzechu, biorę na siebie.
Poczęli szeptać cicho.
— Sułkowski — rzekł Brühl — nudzi się nieco, jest generałem z łaski N. Pana, a w pokoju nie może się czynami rycerskiemi wsławić. Wspomniał mi, że chętnieby uczynił wycieczkę wojskową nad Ren, do Węgier. Czyby król sam mu nie poddał téj myśli! Przez ten czas...
Guarini mrugnął, że kończyć nie potrzeba, że rozumie wszystko i głową potwierdził dobrą radę.
— Powiem królowi, że ten poczciwy Sułkowski powinienby po tak ciężkiéj pracy miéć prawo wytchnąć nieco: i zrobi się.
Włoch szparko mignął palcami, jak kuglarz przed oczyma Brühla i wstał.
— Idź do króla — rzekł — poklaskuj Faustynie, abyś mu się podobał. I cicho szepnął na ucho: — Nie wstrzymuj Sułkowskiego od zbliżenia się do króla, nie przeszkadzaj mu. Z pe-