Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dworskim osobom. Zkądże ich ma tyle, i co za osobliwsza ochota do rozpowszechniania rzeczy, którą ja wykupuję i niszczę?
— Lecz czyż pewno?
— Hennicke da wam spis osób.
— To już wcale co innego — przerwał Sułkowski — to fakt, i chociaż ja go sobie tłumaczę więcéj jego niechęcią dla was, niż dla mnie, zawsze i mnie to dotyka.
— Tak jest — potwierdził Brühl. Powiem wam szczerze, kazałem w jego mieszkaniu potajemną zrobić rewizyą. Jeśli się tam znajdzie zapas medalów, mam go za ich autora i proszę was, aby mu to bezkarnie nie uszło.
Wam — dodał, rozgorączkowując się niby Brühl — obojętną to być może rzeczą, ale dla maleńkiego jak ja człowieczka...
Sułkowski się zmarszczył.
— Watzdorfa nigdybym nie sądził zdolnym do takiéj nikczemności.
— Przekonacie się — kończył minister. Jeśli dowody będę miał w ręku, w takim razie nie chcę nic u królewicza wyjednywać bez was, nic sam przez się czynić, o nic bez waszéj wiedzy prosić; ale z góry was błagam: tego płazem nie puścimy. Na Koenigstein...
Zamyślił się Sułkowski.
— Szkodaby mi go było — rzekł — lecz jeśli się okaże jawnie winnym...
— Ja królewicza o to prosić i mówić mu o tém nie będę — powtarzam — was proszę, wy czyńcie: jam wasz sługa i pomocnik, ja sam przez się niczém nie jestem i być nie chcę, tylko pomocą Sułkowskiego, jego podręcznym...
Skłonił się, Sułkowski wziął go za rękę i rzekł z dumą sobie właściwą: