Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hasse począł się przechadzać zamyślony, gdy drzwi uchyliły się i wnet zamknęły. Wchodzący zaledwie się w nich ukazał i cofnął natychmiast, ale Faustyna miała go czas zobaczyć, poznać i zawołała aby wszedł.
Z pewnem wahaniem usłuchał rozkazu. Był to ten sam Watzdorf, który Brühlowi przyniósł rozkaz królewicza... dziwna twarz dworaka, przenikająca oczyma, śmiejąca się ironią, nielitościwa szyderskim wyrazem; ruchami i postawą przypominał Zbira na maskaradzie.
— Myślałem — odezwał się, wchodząc i uśmiechając do Faustyny — że jeszcze nie wiecie nic?
— Dzwony przecież obwieściły to miastu i światu — mówiła włoszka, zbliżając się do niego z ciekawością.
— Tak, ale dzwony zupełnie jednakowo jęczą i radują się na pogrzéb i wesele; mogliście więc sądzić, że która z księżniczek urodziła się i że się nam radować każą.
Ruszył ramionami...
— Biédny król! — westchnęła Faustyna.
— A! — pochwycił złośliwie Watzdorf — żył dużo, miał trzysta co najmniéj kochanek, rozsypał miliony, wypił rzekę wina, nałamał podków i naścinał głów dosyć... czyż nie czas było odpocząć?
Nikt nie śmiał mu przerwać, Hasse tylko nań spojrzał ukradkiem.
— Cóż teraz będzie? — spytała włoszka.
— Mieliśmy operę Il Re Augusto, wystąpi może inna z nowym tytułem i nielepsza.
Pierwsze w niéj role grać będą: córka Cezarów, Padre Guarini, Padre Salerno, Padre Vogler i Padre Kopper, a w dodatku jaki Frate... nazwiska nie zgadnę.
Faustyna śpiewać im będzie, jak śpiewała; Hasse, pisać, jak pisał opery. Gorzéj z nami komparsami dworu, gdy