Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Skarżyć się będą.
— Komu? — rozśmiał się Hennicke — alboż to my dróg szlabanami nie możemy pozamykać, a tych, co za głośno się odezwą, nie mamy prawa dla spokoju pana, wsadzić do Königsteinu, posłać na Sonnenstein i zamurować w Pleissenburgu?
— Tak, to prawda — rzekł Brühl zamyślony — ale to nie da pieniędzy.
— Owszem to nam je ściągnie: trzeba surowości. Powoli puszczono cugle wszystkiemu. Szlachta się zaczęła odzywać, mieszczanie skowyczéć, aż i chłopi sobie w lamenty.
Brühl słuchał z wielką uwagą.
— Pieniędzy potrzebujemy ogromnie wiele, oto i teraźniejszy karnawał, myślisz że darmo przyjdzie?
— Tak jest, i wszystko co dwór puści spłynie na lud, w ziemię nie wsiąknie, mają więc czém płacić. Pieniędzy — dodał spoglądając na Brühla — potrzebujemy dla pana, a zdałyby się i nam. I waszéj excellencyi i jego pokornemu słudze.
Uśmiechnął się zagadnięty.
— To się rozumie, zacóżbyśmy pracowali w pocie czoła.
— I tyle przekleństw brali na dusze.
— No, gdzie idzie o posłuszeństwo, tam Bóg tych mizernych głosów nie słucha. Król musi miéć co mu trzeba.
— A my, co nam należy — dorzucił Hennicke — co Bogu, to Bogu, co panu to panu, a co poborcy to poborcy.
Brühl stanął przed nim zamyślony i po krótkiém milczeniu rzekł cicho:
— Więc oko miéj otwarte, ucho pilne, donoś mi wszystko, pracuj za mnie i dla siebie razem, donoś mi co trzeba; ja mam już tyle na głowie, że bez ciebie nie wydołam.
— Spuśćcie się na mnie — odezwał się Hennicke — rozumiem to dobrze że pracując dla was, dla siebie téż pracuję. Nie przyrzekam wam miłości platonicznéj, bo to podobno tak nazy-