Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Takli mówi i ojciec rodzony? — odezwał się Borzywój.
Stary milczał wciąż z głową spuszczoną.
— Przynieśliśmy list królewski, który łaskę nam swą świadczy — dodał Borzywój — rozwijając kartę pargaminową.
Stryjowie popatrzali na nią zdala, lecz nikt z nich czytać ni pisać nie umiał i co stało na karcie, tajemnicą dla nich było. [1] Głowami strzęśli...
— Co książęciu do spraw rodu i domu? — zawołał z kąta Mieszko — Odolajowe słowo odwołane być nie może. Sam słyszałem od niego, gdy mówił, że na pogrzeb jego jeślibyście przybyć śmieli, czeladź kijmi was od trumny przepędzi! Nie śmiała się porwać czeladź, a no my synowie i wnuki poszanować wolę nieboszczyka musimy. Dla was tu miejsca nie ma.
— Takli mówi i ojciec rodzony? — po raz trzeci odezwał się Borzywój ku Mszczujowi, poglądając.
Ojciec siedział jeszcze jak głuchy, osłupiały i bez życia, walczył z sobą, trząsł się i z oczu ku ziemi spuszczonych łzy mu ciekły.

  1. Długosz wspomina to pismo Władysława Hermana, pod r. 1084 „Et cum eo (z Mieszkiem) Borzywój filius Mstae, Zbilutus, Dobrogostus, Zema, Odolaj, Andreas et alii omnes milites, qui cum Boleslao rege in Hungarium effugerunt, omnia eorum mobilia ad plenum restituit.“