Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mile przyjęty będzie, prawie rok się ociągał z podróżą; wreszcie uprosić się dał i pojechał...
Było to już jesienią, drogi nie bardzo bezpieczne, dni krótsze, dosyć że podróż dłużéj trwała niż Borzywój rachował, i ledwie postradawszy dwa konie do klasztorku się dostał.
Przełożony poznał go zaraz.
Zapytał o O. Ottona.
— Pogrzebaliśmy go téj wiosny, odpowiedział O. Augustyn, i żal nam go, bo nie łatwo kto zastąpi człowieka co wszystko umiał, a pokorny był jakby nie znał nic...
O króla zapytać się nie śmiał i nie wiedział jak Borzywój; wtém sam przełożony zagadnął go.
— Wszak z polskiéj ziemi jesteście?
— Tak jest — rzekł Borzywój — i służyłem na dworze króla, który —
— Któregośmy tu pochowali, dodał cicho O. Augustyn.
— Umarł!! odezwał się z wyrazem głębokiego żalu i zdumienia Boleszczyc — umarł!!
— Skończył przykładnie — rzekł O. Augustyn powoli. Pan Bóg mu dał śmierć lepszą niż było życie. Dziś nie jest to już dla nikogo tajemnicą, chociaż umierający życzył sobie, aby ani o jego zgonie, ni o miejscu pogrzebu nie wiedziano a przynajmniéj nie rozgłaszano po świecie. Kazaliśmy na pamiątkę pokuty, nad grobem jego ka-