Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na pokutę zasłużyliście, ale na chwałę... Niech się stanie jako Bóg zrządził przez was.
Natenczas O. Otton opowiedział dopiero, jak go ów ptak niebieskoskrzydlaty wiódł cudownie podlatując aż ku miejscu temu, na którém króla znalazł, i oba wielbili Opatrzność Bożą.
Nazajutrz rano już się Boleszczyce wybierali daléj jechać, gdy Zbilut, który ciekawy był wszystkiego, ogród postrzegłszy klasztorny, a w nim kwiaty i różne ziele i drzewa, które mnisi z cieplejszych krajów tu z sobą przynieśli — zapragnął bardzo wirydarzowi onemu zbliska się przypatrzéć. Na to pozwolenia nie było trzeba, więc wszedł...
Król w sukni zakonnéj braciszka, brudnéj i staréj, właśnie schroniwszy się do budy ogrodowéj, siedział w niéj, nie spodziewając się wcale, aby tu który z Boleszczyców miał się zjawić, gdy Zbilut stanął przed nim.
Stanął, spójrzał i osłupiał.
Poznał zaraz, choć wychudzoną, twarz królewską, ale oczom nie chciał wierzyć. — Zerwał się król i dawny gniew go opanował, tak że się na Zbiluta rzucił, jakby go chciał zamordować, ano wnet opadły mu dłonie i sam na ziemię padł, twarz kryjąc w dłoniach. Zbilut mu się też u nóg położył, płacząc i z radości że pana znalazł i z litości nad stanem jego.