Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy, zapewniając ją iż bezpieczną pozostać może, a o potrzebach jéj staranie mieć będą starsi. — Dowiedziawszy się o niéj na zamku, tém już mniéj zajmować go myślano, porzucono go jak był pustką i ruiną.
W obozie ziemian dnia tego wesele było wielkie, jakby z odniesionego zwycięstwa. Dzień jeden stali wszyscy, aby się upewnić że król nie powróci, naradzić co czynić daléj, rozesłano posłańców do biskupów, do żupanów po zamkach i grodach, a drugiego dnia groźne owe zbiorowisko od podnóża Wawelu, rozbiegać się, rozjeżdżać i rozchodzić zaczęło.
Tegoż samego dnia, gdy król z krakowskiego zamku wyciągał; na mogiłki w Górze, wieziono czarnemi wołami zaprzężonym wozem, trumnę przy któréj nie szedł nikt, tylko matka stara, zestarzały nagle Mścisław, mąż Krysty i płaczki najęte. — Szalona niewiasta, rok przeżywszy naprzemiany we łzach, obłąkaniu, śpiewach, snach i boleściach, jednego ranka, marząc o lepszym świecie, już się nie zbudziła. Matka ją w gzło białe odziała płacząc do trumny, mąż narzucił kwiatami, wywieźli na wzgórze, i w żółtym piasku pochowali.