Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 136.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kaw ująwszy Borzywoja, natychmiast, wedle rozkazu, wywiódł go ze dworu.
Otwarto wrota, wyprowadzono konie ze dworu biskupiego, wyrzucono na ulicę i wrota się za nim zamknęły na wrzeciądze.
Po wyjściu jego jeszcze starzec zajadły, przywołał ludzi, nakazując im, aby mu ni chleba ni wody nie dawali, choćby z głodu umierał.
Pozostawszy tak na gościńcu u wrót, Borzywój, który choć chwilowo, spodziewał się przytułek znaleść u stryja, w obcém miejscu, sam jeden, niebardzo wiedział jak się obrócić. Na dworze biskupim, miał wprawdzie bratanka Pawła, którego stary Jastrzębiec wziął do siebie, aby go do stanu duchownego sposobić, lecz o tego ani się teraz dowiedzieć, ni doń było można przystąpić. Chciał sprobować ludzi pytać, lecz po zatrzaśnięciu wrót, gdy przez okno go postrzeżono stukającego, nikt nawet mówić doń niechciał.
Stary Jastrzębiec długo potém uspokoić się niemógł.
Od niego Paweł, bojaźliwy, zahukany nowicjusz, dowiedział się o losie Borzywoja, lecz szukać go, mówić z nim byłby nieśmiał, jako z wyklętym. Klątwa wszystkie węzły rodziny zrywała.
Borzywój pociągnął do miasta ubogiéj sobie szukając gospody, aby trochę w niéj spocząwszy, zaraz nazad powracać do Krakowa.