Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opuści, bo dopóki on je kala przytomnością swoją, ani świętéj ofiary, ani błogosławieństwa nie ujrzy ta ziemia: odłogiem zalegnie, spustoszeje, ogień ją pożre jak Sodomę i Gomorę.
Gniew wzrastał w piersiach biskupa, Borzywój nie śmiał się odzywać; myślał się już w ostatku cofnąć, gdy Jastrzębiec zawołał nań:
— Litość mam nad tobą, rzekł, jeżeli się kajać będziecie ty i twoi bracia, naznaczę pokutę i wyjednam oczyszczenie! Zostań poza obrębem mojego dworu, za bramą, los ci obmyślę.
— Ojcze mój, odezwał się Borzywój, dzięki wam składam najpokorniejsze, alem ja jeszcze sługą i do mojego pana powrócić muszę.
Zaledwie usłyszawszy tę odpowiedź, biskup się porwał trzęsąc z siedzenia.
— Precz zatwardziały! precz nie poprawiony, bezecny! który wracasz do nieprawości swéj jako pies do tego co z siebie wyrzucił. Precz! noga twa niech tu nie postanie, oczy moje niech cię nie widzą więcéj!
Biskup gwałtownie w ręce bić i kija wyszukawszy stukać nim zaczął, miotając się cały zburzony. Wpadł kleryk przelękły.
— Precz z tym poganinem! za wrota go wyrzucić! Niech mi nie kala podwórza i progu! — precz!
W gniewie namiętnym biskup, któremu głosu brakło, upadł na krzesło, a kleryk zlekka za rę-