Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciw królowi, za swój i całego ziemiaństwa srom i hańbę: za biskupa i kościół!!
A stary dziad, jak niegdy, tak teraz, kijem stuka i precz nam każe iść od króla — precz a precz, albo żebyśmy się jego rodem zwać nie śmieli.
To mówiąc westchnął Dobrogost.
— Od króla iść! po czasie — odezwał się Borzywój — teraz, kiedy na niego wszyscy szczują!
— Mówiłem to staremu, rzekł Dobrogost, za to mnie ze psy królewskiemi porównał i precz wygnał.
Stojący w koło Boleszczyce zadumali się smutno.
Działo się to na uboczu, ale niedaleko od zastawionych stołów. Jastrzębcy kołem oblegali Dobrogosta, milcząc a myśląc nad tém co im przynosił, choć nowego dla nich nic nie było... W tém król z siedzenia swojego ruszył, obejrzał się i ku nim zbliżać zaczął.
Wiedział on o wyjeździe Dobrogosta, domyślił się pewnie nad czém naradzać się mogli, przystąpił do nich — w oczy im spozierając jakby czytać chciał co myśleli.
— Czy i wy tu już kupą stoicie, jakbyście kupą odemnie iść chcieli? — zapytał szydersko.
Borzywój zwrócił się doń ze smutną a żałościwą twarzą.
— Miłościwy panie, rzekł — nie krzywdźże