Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdyśmy na dwór do króla przystawali kto nas tam słał? — A no wy sami, ojcowie i dziady.
Pędziliście nas do niego i mówili, wierni mu bądźcie, miłujcie go, szanujcie, służcie mu. Takeśmy uczynili wedle rozkazania. Teraz żądacie znów byśmy tonącego rzucili i wypowiedzieli służbę, kiedy wszyscy nań biją?
Odolaj mruczał.
— Jaja mędrsze od kur. — Jak to się tam nauczyło dworować — a czyjeż rozkazanie mocniejsze ma być czy krwi waszéj czy króla?
— Krewże nas własna królowi oddała — rzekł, Dobrogost.
— No, to gińcie i przepadajcie z nim razem! Zakrzyczał Mścisław.
— Będziemy stać przy nim i nie zginiemy — zawołał Dobrogost ośmielając się coraz bardziéj.
Garść nas jest, ale król w potrzebie na Ruś zawoła i na Węgry, przyjdą doń. — Wszystkich wrogów swoich zgniecie i wytępi.
Nie zwyciężyliście jeszcze nas, wy, z klechami waszemi! — dodał zwracając się do Mścisława.
— Hej! — hej niecnoto jakiś! — nim mu Węgry przyjdą i Ruś nadciągnie — nogi was tu nie stanie — krzyknął Mścisław.
— A no! — odparł obojętnie Dobrogost.
— Wszystkie ziemie i powiaty, i co żywo u nas, przeciw wam, wołał pan z Bużenina.