Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lisława, mnich zasmucony, zbolały stał poruszyć się nieśmiejąc, pocieszać niemogąc.
Z za zasłony znowu, z drugiéj izby wyglądał trwożliwie i niespokojnie Mieszek, którego płacz matki wyzywał a rozkaz jéj odsyłał, aby rozmowy nie był świadkiem; wyrwał się powtórnie, przybiegł obejmując ją rękami, i płakać zaczął z nią razem. Pieszczone dziecię niepojmowało co się z matką, z niemi i do koła działo — w duszy obwiniało może mnicha że on te łzy wyciskał, spoglądając nań z wymówką i smutkiem.
Starcowi téż poruszyło się serce, dłonie drżące wyciągnął ku dziecku i wezwawszy je przycisnął do piersi, niespokojnie poczynając szukać czegoś pod suknią.
Miał tam zawieszony, święcony niegdyś w Monte Cassino, otarty o relikwije święte, krzyżyk dany mu z błogosławieństwem. Byłto jego skarb największy i jedyny. Wolał się go wyrzec dla siebie, byle nim niewinne dziecię od zemsty niebios, zasłonić.
Zdjął drżącemi rękami z piersi ów krzyżyk, wytarty długiém noszeniem i pocałowaniami, i szepcząc modlitewkę, włożył go na szyję dziecka, kryjąc pod zwierzchnią sukienkę.
Nad główką jego zakreślił krzyż święty i uścisnąwszy dziecię raz jeszcze, wymknął się od płaczącej pani.
W podworcu, na drodze oczekiwali nań inni