Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mnich westchnął tylko...
Wielisława płacząc sparła się na stole i milczała, bo łzy jéj mówić nie dawały.
— Opuszczają nas wszyscy! — rzekła wkońcu — zechcecież i wy, opuścić nas, Mieszka któremuście byli ojcem duchownym?
O. Otton dłonią drżącą powiódł po czole, na które zimny pot występował.
— A! miłościwa pani — odezwał się, ja jako duchowny, jako zakonnik biedny; starszym moim winienem posłuszeństwo ślepe. — Gdzie mi każą tam pójdę — nie wińcie mnie.
Królowa znowu mocniéj płakać zaczęła.
— Być że to może, poczęła, aby ten biskup dla króla, dla nas był tak okrutnym i zawziętym.. by wymagał od pana swojego takiego upokorzenia? — a gdybym ja poszła doń, ja królowa z dzieckiem królewskiem, z matką królewską, i starała się skruszyć serce jego.
Zakonnik głową potrząsł.
— Nie pomogłoby to nic — odezwał się bo nie od was, coście nic nie przewinili, ale od króla biskup wymaga skruchy, pokuty i poprawy.
Miłościwa pani, padnijcie raczéj do nóg, królowi panu swojemu, niechaj on zmiłuje się nad sobą, nad wami, nad dziecięciem i nad tą ziemią całą.