Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzwon bił jak za umarłych żałośnie. Coś strasznego miał ten obrzęd w sobie, którego lud nie rozumiał znaczenia, nie przewidywał końca, a jednak czuł w nim jakąś groźną potęgę...
Pieśń się skończyła i cisza trwała chwilę, biskup z księgą od ołtarza odwrócił się ku ludowi. Twarz jego była straszna, jak sędziego, który miał wydać wyrok śmierci. Zdala nawet stojący czytali w niéj groźbę, mimowolnie ściskając się i cofając ku głębi... Wszystek niemal lud instynktowo zbił się w kruchcie... Biskup głosem podniesionym, uroczystym, piorunującym czytać począł:
„Wyklęty jest Bolesław Kaźmirzów syn, król — ze wszystkiemi wspólniki i doradzcami swojemi, ze wszystkiemi co mu pomoc nieśli, którzy mu radę dawali, którzy cieszyli się tém co czynił, którzy wiedzieli o uczynkach jego, a nie powstrzymywali go od nich i nie głosili ich za bezecne.“
Przeklęty niech będzie Bolesław w domu swoim i na dworze, przeklęty w grodzie, w mieście i na roli; przeklęty niech będzie gdy siedzi, stoi, gdy je i pije, gdy pracuje i usypia; przeklętym niech będzie tak, aby w nim zdrowego członka nie było, od wierzchu głowy jego aż do podnóża stóp jego, niech wypłyną zeń wnętrzności jego, a ciało niech robactwo roztoczy. Niech będzie przeklęty z Ananjaszem i z Zafirą, niech będzie przeklęty z Judaszem zdrajcą, niech będzie przeklęty z Abironem i z Datanem, których