Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nabożeństwa, natychmiast, do kościoła wszedłszy, drzwi główne zamknąć i zaryglować przykazał... Sam udał się do zakrystyi i po krótkiéj modlitwie, ubrany jak do świętéj ofiary, wyszedł przed ołtarz główny.
Cisza panowała w niewielkiéj świątyni, w któréj tylko kilku duchownych i kleryków i kilku ludzi z miasta się znajdowało.
Msza zaledwie dochodziła do ofiarowania, gdy hałas się dał słyszeć przed kościołem, wrzawa i śmiechy.
Trwało to czas jakiś, nagle uderzono we drzwi kościelne. Te, ponieważ z rozkazu biskupa zawarte były, nikt się ich otwierać nie ośmielał — szła daléj ofiara święta nie przerwanie.
W tém bić zaczęto we drzwi, coraz gwałtowniéj, aż się okna zatrzęsły — strach ogarnął duchownych.
Dobijanie się to zuchwałe niemogło być dziełem samowolném prostych ludzi, którzyby się nie ważyli w śród białego dnia takiiéj[1] zniewagi uczynić kościołowi, szturmując doń jak do gospody. Po za temi co tłukli tak gwałtownie we wrota, można się było domyślać króla chyba, i jego rozkazów.
Biskup, gdyby był nawet chciał, wśród ofiary przerywać jéj, i żadnego rozkazu dać nie mógł, choćby mu największe groziło niebezpieczeństwo. Surowy w zachowywaniu wszystkiego co do ko-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – takiéj.