Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żartować niektórzy, czy się jeszcze raz nie ożenił? Zawszeli z Hyżem chodzi i Okiem, a łaje i bezcześci?
— Toć was musiał obficie obdarzyć! — zaśmiał się inny, bo to wiadoma rzecz, iż szczodry jest wielce, gdy w skórę bić każe...
— Dałże wam choć jeść? — spytał trzeci.
Na te żarciki młodzieży Dobrogost głosem silnym odpowiedział.
— Stulcieno gęby, nie nam na głowę domu wygadywać! Zobaczycie jak postarzejecie czy będziecie go warci! Milczelibyście lepiéj.
Zmiarkowała młodzież, że nie wczas przedrwiewać się wzięła i zamilkli wszyscy.
Gdy już izba tak pełną była, że prawie nikogo z Jastrzębi nie brakło, a na najmłodszych co się gdzieś w kąty pozaszywali czekać nie myślano, odezwał się Dobrogost, obracając do Ziemy, którego przy sobie postawił.
— Poświadczy on co ze mną razem był i słuchał, jako prawdę mówię. Stary Odolaj nałajał nas za to, że przy królu stojemy, i nakazał aby wszystek ród jego precz szedł ze dworu, albo nie to nas za swoich znać nie chce! Nie posłuchają, — rzekł — to i na pogrzebie moim, żeby ich noga postać nie śmiała.
Naprzód milczenie długie, a potém krzyk powstał i wrzawa, pierwszy Borzywój przypadł doń bliżéj.