Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stała. Nie trzeba wam mówić co się dzieje, król z biskupem wojuje i z kościołem, kto z nim będzie trzymał, ten ani na próg do kościoła, ani do kapłana przystępu mieć nie będzie. Czas żeby wasze wnuki pamiętali zkąd wyszli i odstąpili go wraz z nami...
Odolaj brodę gładził.
— Jak po to jechaliście, to nie było z czém jechać — rzekł spokojnie — ja właśnie im głowę zmyłem i dałem rozkazanie, aby mi wszyscy natychmiast precz ze dwora szli...
— Sprawiedliwie! — pochwalił Leliwa. — Król się nam sprzeniewierzył, ani obyczaju już znać nie chce, ani miary w niczém. Dziewki i żony ziemianom porywa, a mężów i ojców do ciemnicy sadzi. Biskupom grozi, rycerstwo swe katuje, czerń mu tylko miła... Niechże mu ci służą, których kocha, a my jako jeden idźmy precz... idźmy precz!
— Idźmy! idźmy! — powtórzyli za nim drudzy.
Kruk dodał.
— Kiedy o nas nie myślą, trzeba nam myśleć o sobie.
A Brzechwa rzekł.
— Łatwiéj nam będzie o pana, niż jemu o królestwo. Szanowała go Ruś i Węgry, bośmy my za nim stali, nie stanie nas, zobaczy czy mu kto da w pomoc by jednego człeka. Niech probuje.