Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zabawy. Przyjeżdżali tylko ci co albo obowiązek mieli lub potrzebę.
Wysłuchawszy pozdrowienia, posłał po miód, gości posadził, czekając co mu téż powiedzą.
Ci spoglądając z ukosa na Dobrogosta i Ziemę milczeli długo, prawili rzeczy obojętne, jako na łąkach trawa rosła i zboże się podnosiło; gdzie zwierza było więcéj, a zkąd go wypłoszyły wilki.
Stary czekał, zgadł czy nie co im usta zamykało, a po chwili Dobrogostowi rzekł, aby z bratem szedł opatrzéć stadninę i tegoroczną młodzież.
Radzi wielce wysunęli się dwaj Boleszczyce.
Nasłuchiwał Odolaj za krokami odchodzących, aż gdy posłyszał że odeszli za węgieł Izbicy, odezwał się:
— A co was, miłościwi moi, sprowadza? Jać to wiem dobrze, że do mnie ani moje kluski proste, ani miód twardy, gościa nie ściągną. Chcecie pewno czego odemnie, a przy tych gołowąsach mówić nie raźno było, bo to królewskie służki.
— A no, tak — rzekł Leliwa — przy młodych o to zagadnąć nie można było. Wy jesteście głową rodu, waszych tam Jastrzębi przy królu mnogo, wszyscy ci Boleszczyce u boku mu stoją, podpierają go, służą... Przez nich on silny. Przyszedł ten czas, że go wszystkim odstąpić będzie trzeba, niechajże i wasi idą precz, niech go porzucą... Macie prawo im rzec, żeby tam ich noga nie po-