Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biskup stał zamyślony, spokojny, słuchając ciekawie, a gdy dokończył, rzekł:
— Nie tylko moc kościoła całego chrześciańskiego za mną jest, ale co najprzedniejszego w kraju, ziemianie i rycerstwo ze mną a przeciwko niemu. Garść ledwie służalców mieć będzie z sobą, a i ci go odstąpią, gdy nań padnie piorun z góry.
Pomnijcie czém jest kościelna klątwa! Śmierć to jest i gorzéj niżeli ona. Wyklętego człowieka nie zna rodzina, nie zna go żona i dzieci, wszystkie węzły, co go łączyły ze światem żyjących w Chrystusie pękają. Konającemu kropli wody, umierającemu strzechy i progu musi odmówić każdy; odwrócą się odeń wszyscy jak od zapowietrzonego i trędowatego... Nikt mu nie winien posłuszeństwa, nikt nad nim litować się nie może. Wyklęty człowiekiem być przestaje, a staje się zwierzęciem dzikiém.
Duchowny słuchał w milczeniu posępném.
— Lecz niżeli to straszne rzeczecie słowo, czyli nie pozostaje nic? nie godziż się probować jeszcze?
— Nic nie skutkuje! Urągowiskiem odpowiada i groźbą. To ostatni, jedyny oręż, wszystkie inne o żelazną tę duszę się skruszyły, odtrącił, wyszydził, odepchnął wszystko. Nie zna kościoła, kościół go znać nie może.
To mówiąc biskup razy kilka przeszedł się