Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ulituj się sobie, ulituj królowéj i jedynemu dziecku twojemu. Upamiętaj się!
Kościół zna ludzkie słabości i rozgrzesza je, gdy skruchę widzi, ale zuchwałym i krnąbrnym przebaczyć nie może.
Słuchał król burząc się zrazu, potém najgrawając i probując się śmiać z biskupa, który równie gniewem jak szyderstwem nieporuszony, nieulękły, mówił z powagą, głosem boleścią przejętym... Zrywał się kilkakroć jakby chciał przerwać i w końcu obojętnego udawał, choć złość w nim coraz większa wrzała.
Stanisław ze Szczepanowa ciągnął daléj, nie zważając na królewskie gniewy.
— Po tom przyszedł tu, — rzekł — abym dwojga żądał od was: oddania żony Mścisławowi i ojcowskiego serca dla ziemian i rycerstwa. Zaklinam was, usłuchajcie mnie, a nie zmuszajcie, abym w obronie przykazań Boskich dobył miecza jaki mi kościół daje...
Bolesław nie mogąc już dłużéj utrzymać gniewu, czerwony od złości, trzęsący się, powstał i rękę wyciągając ku drzwiom, wołać począł.
— Idź ztąd! idź! uchodź! ręce mi drżą, nie pohamuję się, targnę! uchodź klecho. Nikt jeszcze nie śmiał jak ty stanąć przeciw mnie, ażeby życiem nie przypłacił, uchodź!!
Powtarzał to coraz żywszym i sroższym głosem, ręka mu dygotała.