Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! tak! tak! Zrobię co chcesz, pójdę, ale teraz... gdyby cię tu kto zastał, gdyby sługi nadeszły! A! nieszczęścieby się stało! Król tak zazdrosny! ludzie tacy źli... Schowaj się, ukryj gdzie do nocy...
— A nocą uciekniemy! — krzyknął Mścisław ręce ku niéj wyciągając.
— A! tak! uciekniemy! — prędko powtórzyła Krysta.
— Gdzież się mam skryć! mów, pokaż! — wołał Mścisław.
— Gdzie? ale ja nie wiem! — niespokojnie się poruszając odpowiedziała kobieta, głowę zwracając to ku oknu, to na drzwi komory.
— Skryć się! trzeba się skryć gdziekolwiek! Gdy nadejdą dziewki moje, domyślą się, pobiegną, wydadzą. Schowaj się co prędzéj, gdzie chcesz, ale prędzéj! a! prędzéj!
To mówiąc Krysta zaczęła obiegać po izbie, parę razy znów oknem wyjrzała, chwyciła się za serce, za głowę... nie wiedziała co począć z sobą. Gdyby Mścisław nie miłował jéj tak bardzo, możeby był mógł poznać, iż więcéj było trwogi w niéj i gniewu, niepokoju o siebie, niż obawy o niego.
On sobie tłumaczył bojaźń tę jako oznakę miłości żony. Uradowany, zapomniawszy o wszystkiém, powtarzał tylko pytanie, gdzie i jak ukryć się może?