Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po nich jechała czeladź pańska na koniach dziarskich, niebiesko odziana, pancerni wszyscy, konie na pół przykryte kropierzami, w rękach włócznie żelazem okute całe, błyszczące; na głowach téż hełmy jasne z żelazami na nosy pospuszczanemi. Tu było Rusi najwięcéj rumianéj, zdrowéj i swawolnie z po za hełmów poglądającéj na ludzi... Niektórzy jadąc włóczniami straszyli pobliższych i zamachiwali się na niewiasty, zkąd popłoch powstawał. Daléj następowała królewska drużyna i sam dwór pański, na podziw wspaniały, lecz każdy człek inaczéj odziany wedle ochoty i możności, jeden nad drugiego piękniéj i dostatniéj.
Sadził się każdy, by towarzysza przesadził i wystąpił jak najokazaléj.
Tu napatrzéć się było można wszelkiéj zbroi, i starych, które przez Ruś z za morza przywożono, i nowych niemieckich, mieczów saskich, włóczni frankońskich, misternie u końców wyrzynanych, a w kutasy przystrojonych, i żelaznych hełmów różnego kształtu, ozdobionych piórami, kitami, skrzydły ptasiemi i łańcuchami. Każdy swój oczyścił i wytarł, żeby się na słońcu błyszczał i świecił jak srebrny, u niektórych téż żelazo blaszką ociągnięte złocistą, połyskiwało i gorzało, jakby się im łby paliły.
Wielu z nich mieli z ramion poprzewieszane skóry zwierząt suknem krasném podszyte. U kil-