Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten człowiek bab miał do wyboru, żeby mu moją jedynę wziąć było potrzeba?
— A co ci ma boleć już? odparł Dryja. Zapomnieć trzeba i wziąć inną.
— Nie mogę! nie mogę! krzyknął zrozpaczony Mścisław. — Plunąłbym na nią, gdyby mi nie siedziała tu, w głowie i za pazuchą... to dziecko było! Ona niewinna, a ja ją podziśdzień miłuję jak oczy moje...
— A co ci teraz po niéj! rzekł Benko — co ci po niéj!
— Jabo bez niéj nie wyżyję! jęczał Mścisław. Niech się ludzie ze mnie wyśmiewają kiedy chcą, bylem ją miał!!
— Człecze! począł Dryja — toć mi wstyd za cię! Gdyby cię ona miłowała, nie poszłaby za nim...
— Gwałtem mi ją wziął! gwałtem! zakrzyczał rwąc się Mścisław. Ja to wiem i baby świadczą które tam były. — Klną się iż rzewnie płakała, gdy on śmiejąc się na koń ją sadził. — Ona! ona nie winna — biedniątko! Któż się takiemu drapieżnikowi oprzéć potrafi!
— A ty mu téż jéj teraz nie wydrzesz — dokończył Dryja.
Mścisław siedzącego przy sobie pochwycił za szyję, objął rękami i całować począł.
— Pomóżcie wy mi tylko! wydrę mu ją! Na