Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nią za jedno stoimy. Władyka, żupan czy wojak, a rab i parobek u niego równo waży.
I zwrócił się ku przysłuchującemu Biskupowi.
— Ojcze miłościwy, odezwał się, wy znacie i wiecie, jak gdzieindziéj na świecie się dzieje, wiecie co nas boli, wy nam radźcie co począć mamy.
Gdy ujrzeli wszyscy iż na Biskupa wskazał i spodziewali się że przemówi, ucichło wszystko nagle; ciekawe głowy zwróciły się ku kapłanowi. Biskup stał poważny, zadumany, nie spiesząc ze słowem.
— Co mówicie, na co się użalacie, rzekł w końcu — jam téż to widział i patrzę na to; lecz nim się co pocznie przeciw złemu, rozwagi potrzeba, aby większego zła nie ściągnąć.
Pamiętają z was niektórzy, jak po Mieszku i Ryksie, gdy panów nie stało wygnanych, wszystka ta ziemia zniszczoną była i w popiół obróconą. — Lepiéj więc, zaprawdę próbować czy się go do opamiętania nie przywiedzie, niżeli knować na jego obalenie.
Do ostatka cierpliwości wyczerpać potrzeba.
Rozśmiał się Mścisław cicho, ale mu znak dano, aby milczał, i cofnął się za Biskupa.
— Może téż, da Bóg, kończył Biskup, krew ta bujna, wojacza ostygnie w nim i uspokoi się. Gdyby gorszego nam co groziło, a król upamiętać się nie chciał, naówczas nie wam się pory-