Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez tego, który mnie od sromu bronić był powinien... Król, co opiekunem być miał, stał się rabusiem, żonę mi wziął...
W tém z boku mu któryś przerwał.
— Azali białogłowa lekka nie sama go ku temu wyzwała? Sam ci pokrewnym jéj, mówił daléj, a bronić nie chcę i obwinię raczéj. Któraby nie dozwoliła nie byłoby z nią tego co się z twoją Krystą stało.
Mścisław gniewnie odwrócił się ku mówiącemu, i rzucając się niemal na niego, zawołał.
— Azali nie wiecie co niewiasta każda jest? alboli która z nich rozum ma? Przeto gdy jedna z nich zgrzeszy, nie jej winą, a tego co ją przywiódł do grzechu — bo ona dzieckiem jest... Winien Król co miał więcéj psiej chuci niż rozumu i sumienia.
Uderzył się Mścisław silnie w piersi.
— Wy ją winicie, a ja jéj nie winię! Słabą była i nierozumną, a ten, co ją uwiódł, silny był i podły.
Zaszemrano dokoła, a potem milczenie się stało głuche.
W tém poruszył się jeden co stał w drugim rzędzie, mąż opalony, barczysty, wojak z postawy i twarzy; przedarł się naprzód dokoła, stał i mówić począł.
— Alboż to jedno co zbroił ten kat a nie król? alboli to jedno?