Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no. — Jeździł pan z Bużenina sam od dworu do dworu i nie żałując trudu, aby na swém postawił.
On był duszą tego zboru przeciw królowi, a wiedząc iż i biskup krakowski mu był niechętnym — narzekając i bolejąc nad jego swawolą, — także go na radę zaprosił. Nie pierwszy to raz Mścisław się do niego udawał, znał go już dawniéj Biskup, rodzinie téż nie będąc obcy, więc gdy przybył na zbór go prosząc, miejsce i czas oznajmując, rzekł mu pasterz:
— Nie przystało mi, słudze Chrystusowemu i kapłanowi jego, potajemne czynić zmowy, i kryć się z tém co czynię. Czyny moje i słowa jawne są, nie lękam się ich ani światu ni królowi na oczy postawić. Nie żądajcie więc po mnie tego abym z wami był.
Ale Mścisław, do rąk jego przypadłszy, całować je począł i błagać aby dla nich to uczynił i przybyć raczył, bez czego, jak powiadał, gorszy nieład i zaburzenie przypaść mogło.
A tak biskup Stanko, po długiém namyśle i pilném rozpytaniu, gdy się przekonał, iż skuteczną być może bytność jego, przyjechać wreszcie obiecał, zapobiegając aby niesforne umysły rozjątrzonych ludzi, szkodliwego co nie postanowiły.
Pod wieczór dnia tego widok dziwny przedstawiała dolina wśród lasów, zwana „Dziewiczym