Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 038.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cali, — widać było ustawiony stół długi, okryty obrusami szytemi na rusi wzorzysto, zastawiony naczyniami srebrnemi i złotemi. Konwie, dzbany, kubki, misy, wszystko było z tych kruszców grubo kute i świeciło a lśniło się w ogni blasku. Mnogość tych naczyń prawdziwie królewska, dziwiła ciekawy tłum, który cisnąc się do okien, przypatrywał pańskiéj biesiedzie.
Nie odpychano gawiedzi, bo król łaskaw był dla prostych ludzi, niekiedy aż do zbytku, tak, że ziemianie i rycerstwo za złe mu mieli, iż więcéj nimi się opiekował, niż temi, co z nim i za niego krew przelewali. — Widać było ze swobodnych śmiechów i ruchów tych gromad, że się tu czuły jakby u siebie, i wcale królewskiego dworu, jego ciwunów i sotników nie lękały.
Na szerokiéj z poręczem ławie, obwieszonéj suknem bogato, siedział na podwyższeniu lat średnich mężczyzna, ciemnych oczów, włosa i brody, którą nieco postrzyżoną nosił, w sukni z jedwabiu złotem szytéj, ze sznury i kutasy złotemi, bramowanéj bogato. Na szyi miał gruby łańcuch, pas na biodrach szeroki i mieczyk przy nim kamieniami sadzony. — Na głowie przechylony siedział szłyk szkarłatny z futerkiem. — Nogi miał obcisło suknem okryte, z niechcenia założone, jedna na drugą, ozute butami czerwonemi ze złotemi skówkami na nosach.... Siedział rozparty wygodnie,