Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzy dwoma kupkami ściśniętych Boleszczyców, jakby go między siebie wziąć i osaczyć chcieli.
Nieulękniony biskup konia potrącił nogą i wjechał w tę gromadę zwolna, nie spiesząc wcale, ani się troszcząc o to, co się z ludźmi jego stanie. Ci za przykładem pana jechać środkiem chcieli, gdy, Biskupa przepuściwszy, Boleszczyce się ścisnęli groźnie i pozostała czeladź musiała, pana samego zostawiwszy, zjechać na bok z gościńca w pole, przyśpieszając kroku, jakby uchodziła. — Młodsi Boleszczyce na widok nieładu, który powstał między orszakiem Biskupa, w głos szydzić i śmiać się zaczęli.
Po twarzach ludzi towarzyszących Biskupowi, widać było złość i oburzenie, nikt się z nich jednak porwać pierwszy nie ważył na królewską drużynę, a Biskup wolnym krokiem przejechawszy przez rozstępujących się, i głowy nawet nie zwrócił, aby zobaczyć, co się po za nim działo, tak się zdał pewnym, iż się ani jemu ni czeladzi nic złego stać nie może.
Tą powagą i wejrzeniem pełném ufności w swą siłę, zmusił on królewskę drużynę do cofnięcia się przed sobą. Borzywój i oni wszyscy ani wiedzieli jak się to stało, iż ustąpili. Sami na siebie gniewni byli, a czuli, że ich do tego skłoniła jakaś potęga, którą uczuli, spotykając ten wzrok królewskim majestatem zbrojny.
Zaledwie się to stało, Boleszczyce ochłonąwszy