Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tym mężczyzna lat średnich, pięknéj postawy, wspaniałego oblicza. Wierzchowiec jego spokojny, nie świecił żadnemi ozdobnemi rzędami, ani wisiadły; na sukni téż czarnéj, którą on sam był odziany, oprócz krzyża na piersi nic więcéj widać nie było. Twarz nie potrzebując oznak innych dostojności, znamionowała męża co się czuł silnym i nad pospolity tłum wzniesionym wysoko.
Wejrzenie miał, które raz zwrócone na człowieka, zmuszało do poszanowania i trwogi, nie żeby gniewne było, albo surowością zaprawne, ale majestat z niego promieniał i siła jakaś niezwyciężona. Piękne rysy osłaniał pokój niewzruszony...
Jechał zwolna powstrzymując konia, jakby chciał dać czas do namysłu tym, co mu drogę zastępowali. — Czeladź otaczająca go, choć zbrojna, nie spieszyła z żadną oznaką, jakoby gościniec sobie miała torować siłą; jak on sam, zdała się pewną, iż broni użyć nie będzie potrzebowała.
Borzywój mocno się nasrożywszy, gdy oko w oko stanął z jadącymi naprzeciw, widocznie się zawahał, rzucił wejrzeniem gniewném, lecz — stało się to sam nie wiedział jak — ustąpił w bok, konia ściągnąwszy gwałtownie i szparko, tak, że na tylnych osadził się nogach. — Inni téż zobaczywszy to, ruszyli nieco z miejsc, tak, że dla orszaku biskupiego pozostał wolny wązki przesmyk, mię-