Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za niemi szło ludzi zbrojnych sześciu, wiozących broń i w sakwach zapasy podróżne.
Ten, który się dowodzić zdawał, nazwany Mścisławem z Bużenina, choć wyraz jego rysów gniewny stan duszy malował — w innych ludziach obudziłby raczéj politowanie niż szyderstwo, tak z oczów i czoła głęboki w nim panował smutek.
Gdy nadjeżdżającym pokazali się ci, co nad drogą stali, żachnął się nieco Mścisław, brwi zmarszczył, usta mu się zatrzęsły, ręka zdawała się szukać czegoś; oczyma powiódł po ludziach swych, ale wnet jakby ochłonąwszy, koniowi popuścił cugli, uderzył go, pospieszał. — Mijając wszakże Boleszczyców, wejrzenie groźne, śmiałe skierował ku nim, jakby chciał dowieść, że się ich nie lęka...
Ręką się wziął w bok i tak ich mijał, jakby żadnego nie znał.
Ani Boleszczyce, ani ów podróżny, którego oni Mścisławem z Bużenina nazwali, cicho między sobą żarty zeń strojąc jawne — nie myśleli się pozdrawiać. — Oczyma się mierzyli, ścigali z pogardą i gniewem, lecz ni z jednéj, ni z drugiéj strony wzrok sobie nie chciał ustąpić.
Widać było, że mało co brakło, by się nie rzucili na siebie.
Pan z Bużenina konia zrazu podpędził, potém namyśliwszy się, strzymał go umyślnie, stępią mi-