Strona:PL Hugo Zathey - Antologia rzymska.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ani ciężki grad, ani złe urodzaje,
Kiedy drzewo to ciepłu, to zimnu łaje.

Delfinowie swe morza ściśnione czują,
Bowiem już i na wodzie zamki budują;
Wszystka się do roboty czeladź rzuciła
I sam pan, bo mu się już ziemia sprzykrzyła.

Ale bojaźń i zgroza pana prowadzą
I z wysokich pałaców pchać się nie dadzą;
Na okrętli budowny, na końli wsiędzie,
Troska w okręcie, troska za siodłem będzie.

A jeśli ani marmur serdecznej rany,
Ani ulżą jedwabiem obite ściany:
Przecz nam zajrzeć kosztownych pałaców komu,
A nie raczej w swym mieszkać ojczystym domu?

Tłóm. Jan Kochanowski.

Do Fauna.
(ks. III. oda 18: »Faune, Nympharum fugientum amator«).


Faunie, lubiący ścigać Nimfy płoche,
Błogosławieństwem oblec moje kopce,
Drobnym przychówkiem opiekuj się trochę
A potem leć w strony obce.

Przecież rokrocznie masz z kozła ofiary;
Druhowi Cypryi stawiam z winem kruże,
Sypię kadzidła i ołtarzyk stary
Wonnymi dymy okurzę.

Po bujnej trawie hasa cała trzoda,
A gdy w decembrze wrócą twoje nony,
Ze wsi na błonie wyjdzie moc naroda
I byk samopas puszczony.

Jagnięta mężnie wilkom patrzą w oczy;
Las na cześć twoją majem się zieleni;
I rolnik trzykroć z radości poskoczy,
Że ziemia lepiej mu pleni.

Tłóm. Lucyan Siemieński.