Strona:PL Hugo Zathey - Antologia rzymska.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Niewierny przyjaciel.

(carm. 77).

Rufie! próżno i darmo przyjacielem zwany —
Darmo? nie, drogo owszem, kosztem ciężkiej rany —
Przypełznąłeś i milczkiem zadając ból srogi,
Wydarłeś mi biednemu cały skarb mój drogi;
Wydarłeś — i przez ciebie dziś życie mi brzydnie,
Przez ciebie przyjaźń nasza zdeptana ohydnie.


Ostatnia przysługa.

(carm 101).

Mnogie lądy i morza przebywszy w żałobie,
Staję wreszcie samotny przy twym, bracie, grobie,
By ci złożyć zmarłemu ofiary ostatnie,
Niemym popiołom zanieść pozdrowienie bratnie;
Nie tobie, nieszczęśliwy, bo ciebie los srogi
Zbyt, ach, wcześnie mi zabrał, niszcząc żywot błogi.
A dotąd na mogile pogrobowe dary
Nie złożone, jak każe zwyczaj przodków stary.
Więc przyjmij je ze łzami, co płyną z powieki,
Przyjmij — i żegnaj bracie, ach, żegnaj na wieki.


Życzenie kochanka.

(carm. 109).

Mówisz, że miłość nasza — złoty promień słońca,
Że raz w sercach poczęta nie będzie mieć końca.
Wielkie bogi! wy sprawcie, niech te błogie słowa
I z pod serca jej płyną i święcie je chowa.
Niech na wieki oboje zachowamy szczerze
Miłości związek święty i święte przymierze.


Wesele Peleusza i Tetydy.

(carm. 64 w skróceniu).

Wspaniałe sosny, niegdyś Pelionu córy,
Wartko pruły szumiące Neptuna lazury,
Płynąc nad złoty Fazys, kędy słońce wschodzi;
Bo sławne bohatery, kwiat argiwskiej młodzi,
Po złote runo śmiało do Kolchów krainy
Niknęli w chyżym korabiu przez słone głębiny,
Dłońmi wioseł modrawe zamiatając brody.
Samo bóstwo, co włada wysokimi grody,
Zbudowało im pojazd, przez wiatry pędzony,
Belki sosnowe w okręt zbiwszy zakrzywiony,