Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z gruntami, meblami, sprzętami gospodarskiemi, starym zegarem, koniem i służącą. Jacenta była wzorem kucharek. Mała, zwinna, o ręce pulchnéj a nieleniwéj, pełne swe kształty obciskała zawsze stanikiem z brązowego w czerwone grochy cycu, tak wysznurowanym, że lękać się trzeba było, by nie pękł za najmniejszém poruszeniem. Na głowie nosiła okrągły marszczony czepeczek, pod którym twarz jéj bladawa, o podwójnym podbródku, jeszcze bielszą się wydawała. Jacenta mówiła głośno i bezustanku. Jeżeli na chwilę umilkła i ująwszy róg fartrcha[1] podniosła go w kształcie trójkąta, było-to zapowiedzią długiego napomnienia, wystosowanego do pana lub lokaja. Ze wszystkich kucharek na świecie Jacenta była bezwątpienia najszczęśliwszą. Nic jéj nie brakowało; nawet zadowolnienia próżności; całe bowiem miasteczko uważało ją za jakąś władzę pośrednią między merem a stróżem polowym.
Wchodząc do kuchni, Benassis nie zastał w niéj nikogo.
— Gdzież oni są u dyabła? — powiedział, a zwracając się do Genestasa:
— Wybacz pan — dodał — iż go tędy wprowadzam. Główne wejście jest przez ogród, ale ja tak się odzwyczaiłem od przyjmowania gości, że... Jacento!
Na to wołanie, którego ton był niemal rozkazujący, głos kobiecy odpowiedział z głębi domu. W chwilę potem Jacenta wystąpiła zaczepnie wołając nawzajem Benassisa, a ten co-żywo do jadalnego pokoju pośpieszył.
— Otóż to, z panem to tak zawsze — poczęła. — Zaprasza pan gości na obiad nie uprzedziwszy mnie o tém, i zdaje się panu, że jak pan zawoła: — Jacento! tak ja wszystko z rękawa wytrząsnę. Albo i teraz. Może pan będzie tego pana w kuchni przyjmował? Trzeba przecie było otworzyć salon i kazać w piecu napalić. Już ja tam posłałam Mikołaja, aby wszystko urządził. Niech pan swego gościa zaprowadzi teraz do ogrodu, i pokaże mu szpalery przez nieboszczyka pana zasadzone, to go zabawi, jeżeli lubi ładne rzeczy, a ja tymczasem przyrządzę obiad, nakrycie...
— Dobrze — odparł Benassis. — Ale, widzisz, moja Jacento, ten pan będzie tu mieszkał czas jakiś. Nie zapomnij téż zajrzéć do pokoju pana Graviera, czy tam wszystko w porządku, może prześcieradła...

— Cóż pan znów się będzie mieszał do prześcieradeł — przerwała Jacenta. — Skoro ma tu nocować, to ja sama wiem, co robić potrzeba. Pan od dziesięciu miesięcy nie wchodził do pokoju pana Graviera; to nie dziwota, że nie wie, co się w nim dzieje. Ale ja panu powiadam, że w nim nic nie brakuje, a czysto jak w mojém oku.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – fartucha.