Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gobseck w tym interesie grał rolę nienasyconego ludożercy. Co rano odbierał rozmaite przedmioty i przyglądał im się, jakby to mógł czynić minister wschodniego monarchy, zanim zdecydował się jaką łaskę podpisać. Gobseck brał wszystko cokolwiek mu dawano, począwszy od kamieni świec a kończąc na srebrnych zastawach i złotych tabakierkach. Nikt nie wiedział, co się działo z rzeczami dawanemi staremu lichwiarzowi. Przedmioty te wchodziły do niego, ale nie wychodziły nigdy.
— Jakem uczciwa — mówiła mi moja dawna znajoma odźwierna — zdaje mi się, że połyka to wszystko, co mu znoszą, ale to nie tuczy go wcale, bo jest suchy i chudy jak kukułka mego zegara.
Wreszcie zeszłego poniedziałku przysłał po mnie inwalida, a ten wyrzekł wchodząc do mego gabinetu:
— Chodź pan prędko, panie Derville, stary idzie zdać ostatnie rachunki; zżółkł jak cytryna i oczekuje pana niecierpliwie. Śmierć tuż nad nim stoi, morduje go czkawka ostatnia.
Kiedy wszedłem do pokoju umierającego, spostrzegłem go na kolanach przed kominkiem, gdzie zamiast ognia była ogromna kupa popiołu. Gobseck przywlókł się tu z łóżka, ale zbrakło mu sił, ażeby położyć się napowrót tak samo jak głosu do skargi.
— Mój stary przyjacielu — zawołałem podnosząc go i pomagając mu wrócić do łóżka — zimno tutaj, czemu nie każesz rozpalić ognia?
— Nie zimno mi — odparł szybko — nie trzeba ognia, nie trzeba. Idę sam nie wiem gdzie, mój chłopcze — dodał, rzucając mi blade spojrzenie — ale to pewna, że ztąd się wynoszę. Zdawało mi się, że cały pokój pełen jest żywego złota i wstałem, żeby je zebrać. Ha! komuż się moje dostanie? Nie dam go przecież rządowi. Zrobiłem testament, znajdź go Grotiusie. Piękna Holenderka miała córkę, widziałem ją gdzieś przy ulicy Vivienne pewnego wieczoru. Zdaje mi się, że nosi przydomek Torpilli. Jest piękna jak amor, szukaj jéj Grotiusie. Jesteś wykonawcą mego testamentu, bierz co chcesz, jedz: masz tu pasztety z wątróbek, paki kawy, cukru, łyżki złote. Daj żonie serwis roboty Odiot’a. Ale dla kogóż będą brylanty? Czy zażywasz tabakę, chłopcze? mam tu przednie tabaki. Sprzedaj je w Hamburgu, tam więcéj płacą. Słowem posiadam wszystko, i wszystko to trzeba rzucić! — No, no, papo Gobsecku — dodał — bez słabości, bądź sam sobą.
Usiadł na łóżku i twarz jego zarysowała się wyraźnie na tle poduszki, jak gdyby była odlaną z bronzu. Wyciągnął ramiona, kościstą dłoń położył na kołdrze i ścisnął ją, jakby chciał się o nią przytrzymać; spojrzał na swoje zimne ognisko, tak zimne jak był wzrok jego o metalicznym połysku i umarł z całą przytomnością, ukazując