Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piękności. Oczy miała połyskujące. Nakształt tych Herodyad wyszłych z pod pędzla Leonarda da Vinci (handlowałem niegdyś obrazami) tryskała życiem i siłą. Budziła miłość i zdawała się być silniejszą od miłości. Podobała mi się. Już dawno, jak serce moje nie uderzyło. Byłem więc zapłacony. Dałbym tysiąc franków za wrażenie, które przypomniałoby mi młodość.
— Panie — wyrzekła, podając mi krzesło — czy nie będziesz łaskaw zaczekać.
— Do jutra do południa — odparłem, składając weksel — gdyż dopiéro o téj godzinie mam prawo zaprotestować.
I mówiłem sam do siebie.
— Opłać twój zbytek, opłać twoje nazwisko, opłać twoje szczęście, opłać monopol, którego używasz. Ażeby zabezpieczyć swoje dostatki, bogaci wymyślili trybunały, sędziów, gilotynę, niby świece, około których osmalają sobie skrzydła nieoględni. Ale dla was, co sypiacie na jedwabiu i pod jedwabiem, istnieją wyrzuty, istnieją zgrzyty zębów ukryte pod uśmiechem i paszcze lwów tajemniczych, które gryzą was w samo serce.
— Protest — zawołała, spoglądając na mnie — to być nie może, czyż nie będziesz pan miał żadnego względu?
— Gdyby król był mi winien, pani, i gdyby mi nie zapłacił, pozwałbym go jeszcze prędzéj, niż każdego innego.
W téj chwili usłyszeliśmy lekkie stukanie do drzwi pokoju.
— Nie ma mnie — zawołała gwałtownie młoda kobieta.
— Anastazyo, chciałbym cię jednak zobaczyć.
— Nie w téj chwili, mój drogi, — odparła głosem mniéj ostrym, jednakże pozbawionym słodkich dźwięków.
— Żartujesz, rozmawiasz z kimściś — odparł, wchodząc, jakiś mężczyzna, który mógł tylko być hrabią.
Hrabina spojrzała na mnie, zrozumiałem, stała się moją niewolnicą. Był czas, młody człowieku, kiedy byłbym może dość głupi, by nie protestować. W roku 1763, w Pondiszéry, zmiękłem wobec kobiety, która ze mnie ładnie zadrwiła. Zasłużyłem na to, czemużem jéj wierzył?
— Czego żąda ten pan? — zapytał hrabia.
Widziałem, jak kobieta zadrżała od stóp do głowy, biała, gładka jak atłas skóra jéj szyi, stała się nagle szorstką; dostała, jak pospolicie mówią, gęsiej skórki. Ja śmiałem się, chociaż żaden muszkuł nie drgnął mi na twarzy.
— Pan jest jednym z moich dostawców.
Hrabia odwrócił się plecami, a ja wyciągnąłem nawpół weksel z kieszeni. Na ten groźny ruch, młoda kobieta podeszła do mnie i dała mi brylant.