Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjął z szuflady ukrytéj w fortepianie massę biletów bankowych i nie rachując paczek, dał milion generałowi.
— Rozumiesz pan — mówił daléj — iż nie mogę zabawiać się na drodze do Bordeaux. Więc jeśli cię nie nęcą niebezpieczeństwa naszego cygańskiego życia, Ameryka Południowa, zwrotnikowe noce, nasze bitwy i chęć walczenia za wolność młodego narodu lub za imię Szymona Boliwara, trzeba nam się rozstać. Czeka na ciebie szalupa z dzielnemi marynarzami. Miejmy nadzieję, że trzecie nasze spotkanie będzie zupełnie szczęśliwe.
— Wiktorze, ja chciałabym dłużéj widziéć ojca — wyrzekła Helena z miną zadąsaną.
— Kilka minut dłużéj może nas postawić naprzeciw fregaty. Niech i tak będzie, zabawimy się! moi ludzie się nudzą.
— Jedź już, mój ojcze — zawołała żona korsarza — jedź i zawieź mojéj siostrze, moim braciom i... mojéj matce — dodała po chwili — te małe dowody mojéj pamięci.
Wzięła garść drogich kamieni, naszyjników, klejnotów, obwinęła je w szal kaszmirowy i podała ojcu nieśmiało.
— I cóż im powiem od ciebie — zapytał, uderzony wahaniem, z jakiém córka wymówiła wyraz matki.
— Czy możesz wątpić o mojém sercu? — co dzień modlę się za ich szczęście.
— Heleno! — zapytał starzec, patrząc na nią uważnie. — Czyż nie mam cię już więcéj zobaczyć? — czyż nie dowiem się nigdy powodów twojéj ucieczki?
— Tajemnica ta do mnie nie należy — odparła poważnie. — A gdyby wolno mi było ci ją powiedziéć, możebym jeszcze tego nie uczyniła. Przez dziesięć lat cierpiałam niewypowiedziane męki...
Nie dokończyła zaczętéj myśli i oddała ojcu podarunki przeznaczone dla rodziny. Generał przywykły podczas wojen do pojęć dość szerokich pod względem zdobyczy, przyjął dary od córki i pomyślał, że pod wpływem szlachetnéj duszy Heleny, korsarz pozostanie uczciwym wojując z Hiszpanami. Przejednała go jego odwaga. Pomyślał, że byłoby śmiesznością pokazywać zbytek skrupułów, ścisnął więc energicznie rękę zięcia, ucałował Helenę, swoję jedyną córkę, z wylaniem właściwém wojakom i nawet upuścił łzę na tę dumną twarz, któréj energiczny wyraz uśmiechał mu się tyle razy.
Korsarz wzruszony także, podał mu dzieci, aby je pobłogosławił. Wreszcie pożegnali się wszyscy poraz ostatni długiém rozczuloném wejrzeniem.
— Bądźcie zawsze szczęśliwi — zawołał generał rzucając się na pomost.
Na morzu uderzył go szczególny widok. Święty Ferdynand od-