Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Unika rozlewu krwi, o ile na to pozwala bezpieczeństwo tego małego świata, które na nim polega, i interes świętéj sprawy, jakiéj broni. Powiedz mu, ojcze, co ci się złém wydaje, a zobaczysz, iż się wytłómaczy i potrafi zmienić twoje zdanie.
— A jego zbrodnia! — wyrzekł generał jakby sam do siebie.
— A gdyby ta właśnie była cnotą? — odparła z dumną powagą — gdyby sprawiedliwość ludzka nie była w stanie go pomścić?
— Mścić się samemu!
— A czémże jest piekło — spytała — jeśli nie zemstą wiekuistą za grzechy dnia jednego?
— Widzę to, jesteś zgubioną. On cię oczarował, on cię zepsuł. Mówisz od rzeczy.
— Zostań dzień jeden z nami, mój ojcze, a jeśli będziesz patrzył na niego, jeśli będziesz go słyszał, kochać go musisz.
— Heleno! — wyrzekł poważnie generał — jesteśmy o kilka mil od brzegów Francyi.
Zadrżała, spojrzała w okno kajuty, wskazała na morze roztaczające nieskończone zielone obszary.
— Oto mój kraj — wyrzekła, uderzając końcem nogi o dywan zaściełający kajutę.
— I nie odwiedzisz matki, siostry, braci?
— O tak! — zawołała ze łzami w głosie — jeśli on na to przystanie i jeśli może to wraz ze mną uczynić.
— Ty więc już nic nie masz świętego, Heleno! — wyrzekł surowo generał — ani ojczyzny, ani rodziny?
— Jestem jego żoną — przerwała z wyrazem szlachetnéj dumy. Dziś — dodała, biorąc rękę ojca i przyciskając ją do ust — pierwszy raz od lat siedmiu doznałam radości, która nie od niego pochodzi, i usłyszałam pierwszy wyrzut.
— A twoje sumienie?
— On jest mojém sumieniem.
Gdy to mówiła drgnęła całém ciałem.
— Otoż i on — zawołała — nawet wpośród walki, pomiędzy wszystkiemi innemi rozpoznaję głos jego kroków na pomoście.
Nagły rumieniec wystąpił na jéj lica, rozjaśnił jéj rysy i zabłysnął w spojrzeniu. Twarz jéj powróciła do zwykłéj matowéj białości, ale szczęście i miłość widne były w jéj muszkułach, w jéj całéj postawie, nawet w mimowolném drgnieniu całego jestestwa.
Ten ruch bezwiedny, podobny do ruchu mimozy, wzruszył generała. Rzeczywiście w chwilę późniéj wszedł korsarz, usiadł na fotelu, pochwycił najstarszego syna i zaczął się z nim bawić. Przez chwilę panowało milczenie, generał pogrążony w zadumie sądził się być igraszką snu. Spoglądał na tę wykwintną kajutę niby gniazdo