Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zazdrosną o nikogo, nawet o twego przyjaciela dyplomatę pana de Vandenesse.
Margrabina zbladła, a córka, która na nią patrzała, umilkła.
— Czyż prędzéj lub późniéj nie mam opuścić rodziców, ażeby udać się pod opiekę męża?
— To prawda.
— Czyż wiemy kiedy, z kim łączymy nasze losy? — mówiła daléj Helena — ja ufam temu człowiekowi.
— Dziecko! — zawołał generał głos podnosząc — nie myślisz o cierpieniach, które ciebie czekają.
— Myślę o cierpieniach jego...
— Cóż to za życie? — mówił ojciec,
— Życie kobiety — odparła córka.
— Jesteś więc tak bardzo świadoma — zawołała margrabina nagle odzyskując mowę.
— Zapytania, jakie mi stawiają, dyktują mi odpowiedzi; ale jeśli pani sobie tego życzysz, będę mówić wyraźniéj...
— Powiedz wszystko, moja córko, jestem matką.
Tutaj córka spojrzała na nią i pod tym wzrokiem margrabina zatrzymała się.
— Heleno — mówiła znowu — zniosę raczéj twoje wymówki, jeśli sądzisz się w prawie mi je czynić, niżeli miałabym pozwolić, abyś poszła za człowieka, od którego wszyscy ze wstrętem uciekają.
— Więc widzisz dobrze, iż beze mnie byłby zupełnie samotny.
— Dość tego — zawołał generał zwracając się do żony — mamy tylko jednę córkę.
I spoglądał na Moinę zawsze uśpioną.
— Zamknę cię w klasztorze — dodał, obracając mowę do Heleny.
— Dobrze, mój ojcze — odparła z rozpaczliwym spokojem — ja tam umrę; ale ty Bogu jedynie zdasz rachunek z mego życia i z jego duszy.
Głucha cisza zapanowała po tych słowach. Współdziałacze téj sceny nie mającéj nic wspólnego z powszedniém życiem i powszedniemi uczuciami, nie śmieli spojrzéć na siebie. Nagle margrabia spostrzegł swoje pistolety, pochwycił jeden z nich, odwiódł go powoli i skierował na nieznajomego. Na suchy odgłos wydany przez kurek, ten człowiek odwrócił się, rzucił spokojne i przeszywające spojrzenie na generała, a ramię jego ogarnione niepojętą niemocą opadło nizko, pistolet upadł na dywan.
— Moja córko — wyrzekł wówczas ojciec zwyciężony tą straszliwą walką — jesteś wolna. Ucałuj matkę, jeśli na to pozwoli. Co do mnie nie chcę więcéj ani cię widziéć ani słyszéć...
— Heleno — zawołała matka — pomyśl, że będziesz w nędzy.