Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 129.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I rzuciwszy wkoło spojrzenie pełne dzikiéj dumy, młoda dziewczyna spuściła oczy w postawie cudnéj skromności.
— Heleno — spytał generał — ty byłaś w pokoju na górze?
— Tak, mój ojcze.
— Heleno — ciągnął daléj z konwulsyjném drżeniem głosu — czy ty pierwszy raz widzisz pana?
— Pierwszy, mój ojcze.
— Więc jest rzeczą nienaturalną, byś powzięła myśl...
— Jeśli to nie jest naturalne, jest przynajmniéj prawdziwe, mój ojcze.
— Ach! moja córko — rzekła margrabina półgłosem, tak jednak, iż mąż ją usłyszał — Heleno, zapominasz wszystkich zasad honoru, skromności i cnoty, które starałam się rozwinąć w twém sercu. Jeśli kłamałaś ciągle do téj fatalnéj godziny, nie jesteś godną pożałowania. Czy nęci cię moralna doskonałość tego nieznajomego? Czy téż rodzaj potęgi potrzebnéj ludziom spełniającym zbrodnię? Bo nie mogę przypuścić...
— Och! przypuszczaj pani, co chcesz tylko — odparła zimno.
Ale pomimo całéj siły charakteru, jakiéj dawała dowody w téj chwili, nie mogła powstrzymać łez, które ukazały się w jéj oczach. Nieznajomy po łzach córki odgadł mowę matki, i rzucił na margrabinę orle spojrzenie, zmuszając ją przez straszliwą potęgę, jaką posiadał, by patrzała na niego. A kiedy oczy téj kobiety spotkały się z jasnemi i błyszczącemi oczyma tego człowieka, doświadczyła w duszy wrażenia podobnego do tych, jakich doświadczamy na widok gadu lub za dotknięciem lejdejskiéj butelki.
— Mój drogi — zawołała do męża — to szatan, on wszystko odgaduje.
Generał skierował się do dzwonka.
— On pana gubi — wyrzekła Helena, zwracając się do zabójcy.
Nieznajomy uśmiechnął się, zrobił krok naprzód, pochwycił ramię margrabiego i zmusił do zniesienia swego spojrzenia, które miało moc ogłupiającą — cała energia jego zniknęła.
— Zapłacę za waszę gościnność — wyrzekł morderca — i będzie kwita między nami, pójdę i sam się oddam, tym sposobem oszczędzę panu hańby. Bo wreszcie cóżbym teraz robił z życiem?
— Możesz pan się upamiętać — odparła Helena, ukazując mu nadzieję błyszczącą w jéj dziewiczych oczach.
— Nie będę nigdy żałował tego, com dziś uczynił — wyrzekł donośnym głosem morderca podnosząc dumnie głowę.
— Jego ręce są krwią zwalane — rzekł ojciec do córki.
— Ja je obetrę — odpowiedziała.