Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byłby zapewne powziął podejrzenie jakie na widok téj otwartéj twarzy, na któréj malowało się wyraźnie każde wzruszenie.
— Czy znane jest nazwisko mordercy? — spytał jeszcze generał.
— Nie — odparł żandarm — zostawił biurko pełne złota i biletów bankowych nietknięte.
— Więc to zemsta może...
— A ba! zemsta na starcu? Nie, nie, łotr nie miał czasu zabrać, oto wszystko.
I żandarm pogalopował za towarzyszami, którzy już byli daleko. Generał został przez chwilę na progu, targany uczuciami łatwemi do odgadnienia. Wkrótce usłyszał swoich służących, wracali oni kłócąc się między sobą w ten sposób, że głosy ich rozlegały się na drodze z Montreuil. Gdy nadeszli, gniew wrzący w nim znalazł wreszcie powód wybuchu i uderzył w nich jak piorun. Dom cały trząsł się od niego. Ale uspokoił się natychmiast, skoro najodważniejszy ze służby kamerdyner zaczął się tłómaczyć tém, że zostali zatrzymani przy rogatce Montreuil przez żandarmów i agentów policyi, szukających jakiegoś mordercy. Generał słysząc to ucichł nagle. Potem przywołany temi słowami do obowiązków swego szczególnego położenia, rozkazał krótko całéj służbie udać się na spoczynek i zostawił ją zdziwioną łatwością, z jaką przyjął za dobrą monetę kłamliwy wybieg kamerdynera.
Przez czas gdy te wypadki miały miejsce na dziedzińcu, wypadek nic nieznaczący z pozoru zmienił zupełnie położenie innych osób działających w téj powieści.
Skoro margrabia wyszedł, żona jego spojrzała koleją na klucz zostawiony przez niego na kominku i na Helenę, potém nachyliła się ku córce i rzekła do niéj pocichu:
— Heleno! twój ojciec zostawił klucz na kominku.
Młoda dziewczyna zdziwiona podniosła głowę i spojrzała nieśmiało na matkę, któréj oczy paliły się ciekawością.
— I cóż ztąd, mamo? — odparła zmieszana.
— Chciałabym wiedziéć, co się tam dzieje na górze. Jeśli tam kto jest, nie ruszył się do téj pory. Idź-no tam.
— Ja, mamo? — zawołała z rodzajem trwogi dziewczyna.
— Czy się boisz?
— Nie, mamo, ale zdaje mi się, że dosłyszałam męzkie kroki.
— Gdybym mogła tam pójść sama, Heleno — odparła matka z zimną godnością — nie prosiłabym cię o to, żebyś tam poszła. Gdyby ojciec powrócił a nie zastał mnie w salonie, wówczas szukałby mnie zapewne, gdy tymczasem twojéj nieobecności nie spostrzeże nawet.