Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do siebie. Ach! on zapomniał o mnie i miał słuszność. Byłoby rzeczą straszną, gdyby los jego został złamany; czyż nie dość tego, że ja cierpię? Czy uwierzysz, moja droga, że czytuję dzienniki angielskie jedynie w téj nadziei, że znajdę tam jego imię. Ale on nawet nie wystąpił w izbie lordów.
— Więc umiesz po angielsku?
— Nauczyłam się. Czyż ci tego nie mówiłam?
— Biedna — zawołała Julia[1], ściskając rękę przyjaciółki — jak ty w ten sposób żyć możesz!
— Jest to tajemnica — odparła margrabina z naiwnym, niemal dziecinnym ruchem. Słuchaj, biorę opium. Historya księżnéj X. w Londynie poddała mi tę myśl. Wiész przecie, Mathurin napisał z tego romans. Moje krople laudanum są bardzo słabe. Śpię. Tym sposobem żyję tylko przez siedem godzin dziennie i te poświęcam mojéj córce.
Ludwika patrzała w ogień nie śmiejąc spoglądać na swoję przyjaciółkę, któréj wszystkie nędze odkrywały się przed nią po raz pierwszy.
— Ludwiko, zachowaj mi tajemnicę — wyrzekła Julia po chwili milczenia.
Niespodzianie służący przyniósł list hrabinie.
— Ach! — zawołała blednąc.
— Nie pytam się od kogo — wyrzekła pani de Wimphen.
Margrabina czytała i nie słyszała nic więcéj, a przyjaciółka z kolei czytała na jéj twarzy najburzliwsze uczucia i niebezpieczną egzaltacyą, Julia rumieniła się i bladła naprzemian. Wreszcie rzuciła papier w ogień.
— Ten list zapala pożary — zawołała — ściska mi serce.
Wstała i przechadzała się po pokoju; oczy jéj pałały.
— On nigdy nie opuszczał Paryża.
Po gwałtownych słowach, których pani de Wimphen nie śmiała przerywać, następowały straszne milczenia; słowa te wymawiane były z coraz głębszą intonacyą, ostatnie miały coś przerażającego.
— On nie przestał mnie widywać, bez mojéj wiedzy. Jedno moje spojrzenie pochwycone daje mu siłę życia. Ty nic nie wiesz, Ludwiko. Umiera i chce mnie pożegnać, wié, że mój mąż wyjechał dziś wieczór na dni parę, przyjdzie tu za chwilę. Och! ja zginę. Czuję się zgubioną. Słuchaj, zostań ze mną, wobec ciebie nie będzie śmiał. Pozostań, ja lękam się saméj siebie.
— Ale mój mąż wié, że byłam u ciebie na obiedzie — odparła pani de Wimphen — i ma przyjść po mnie.

— Przed twoim odjazdem odeślę go; będę katem nas obojga

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Ludwika.