Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 220.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dosyć, Tereso. Pani nie miałaby już po co przychodzić, bo pan Goriot stracił przytomność.
— Biedny, kochany pan! czyż on już taki słaby! — rzekła Teresa.
— Ja tu nie potrzebna, pójdę lepiéj doglądać obiadu, bo już pół do piątéj — powiedziała Sylwia zwracając się ku schodom, gdzie omal nie potrąciła pani de Restaud.
Hrabina ukazała się jak zjawisko pełne grozy i powagi. Zwróciła oczy na łoże śmierci, oświetlone niepewnym blaskiem jednéj świecy i zalała się łzami na widok zmienionéj twarzy ojca, po któréj przechodziły jeszcze ostatnie dreszcze życia. Bianchon wycofał się dyskretnie.
— Nie wymknęłam się dość wcześnie — rzekła hrabina do Rastignac’a.
Student odpowiedział jéj pełném smutku skinieniem. Pani de Restaud ujęła rękę ojca i przycisnęła ją do ust.
— Przebacz mi, ojcze! Mówiłeś, że głos mój wywołałby cię z grobu; wróć więc, wróć na chwilę do życia, by pobłogosławić twą córkę skruszoną. Usłysz mię! To coś okropnego! Twoje błogosławieństwo jest jedyném, jakie ja mogę otrzymać tu na ziemi. Wszyscy mię nienawidzą, ty jeden mię kochasz. Nawet dzieci własne nienawidzić mię będą. Uprowadź mię z sobą, ojcze, ja cię otoczę miłością i staraniem. On już nie słyszy, ja-m szalona! (Upadła na kolana i patrzyła nań nieprzytomnie). Niczego nie brak do mego nieszczęścia — mówiła zwracając się do Eugieniusza. — Pan de Trailles odjechał pozostawiając tu długi ogromne, a ja dopiéro teraz się przekonałam, że mię oszukiwał. Mąż trzyma w ręku cały mój fundusz i nie przebaczy mi nigdy mego postępowania. Pierzchły wszystkie moje złudzenia. Niestety! dla kogóż zdradziłam jedyne serce (wskazała na ojca), które mię ubóstwiało! Zapomniałam go, odepchnęłam, wyrządzałam mu krzywd tysiące, o ja niegodziwa!
— On wiedział o tém — wyrzekł Rastignac.
W téj chwili ojciec Goriot otworzył oczy w skutek drgnienia konwulsyjnego. Poruszenie, którém hrabina zdradziła budzącą się nadzieję, sprawiało nie mniéj okropne wrażenie, jak wyraz umierającego.
— Miałżeby mię usłyszéć? — krzyknęła. — Ale nie! — wyrzekła po chwili siadając przy łóżku.
Eugieniusz zostawił panią de Restaud przy ojcu, a sam zbiegł na dół, żeby się trochę posilić. Stołownicy byli już zgromadzeni.
— No, cóż? — rzekł malarz — będziemy mieli podobno małą śmiercioramę tam na górze?