Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cierpię mękę okrutną!) Dałem wtedy każdéj z nich do ośmiuset tysięcy franków, więc ani one, ani ich mężowie nie mogli obchodzić się ze mną niegrzecznie. A jak mię przyjmowano: „Dobry ojcze, proszę tędy; proszę tamtędy, ojcze kochany“. Na stole ich było zawsze jedno nakrycie dla mnie. Obiadowałem z ich mężami, którzy okazywali mi głęboki szacunek. Zdawało się im, że ja mam jeszcze cośkolwiek. A dlaczego? Ja-m nic nie mówił o swoich interesach. Człowiek, dający swym córkom po osiemset tysięcy franków, wart jest zabiegów. To téż nadskakiwano nie mnie, tylko moim pieniądzom. Świat nie jest piękny. Ja-m się o tém przekonał! Wożono mię do teatru, zapraszano na zebrania, i siedziałem u nich, ile mi się podobało. Wreszcie one nie zapierały się, że są memi córkami, przyznawały mnie za ojca. Cóż chcesz? ja-m nie stracił jeszcze przenikliwości, nic nie uszło mojéj uwagi. Wszystko trafiało do celu i serce mi raniło. Widziałem doskonale, że wszystko to było udane; ale już rady nie było. Nie byłem u nich tak swobodny, jak tu, przy naszym stole. Nie umiałem nic powiedziéć. To téż ludzie światowi pytali nieraz, pochylając się do ucha mych zięciów: „Kto jest ten jegomość? — To ojciec z dukatami; bardzo jest bogaty. — Ach! do licha!“ — mówiono, patrząc na mnie z szacunkiem, jaki obudzało wspomnienie o dukatach. Krępowałem i ich niekiedy, ale płaciłem drogo za swe błędy. A zresztą, któż jest doskonały? (Głowa moja jest jedną raną!) Cierpię w téj chwili tyle, ile trzeba cierpiéć, aby umrzéć; a jednak, drogi mój panie Eugieniuszu, to jedno nic, wobec boleści, któréj doznałem, gdy Anastazya dała mi po-raz pierwszy poznać spojrzeniem, że-m powiedział głupstwo, które ją upokorzyło; wzrok jéj otworzył mi wszystkie żyły. Zapragnąłem wszystko umiéć, a pojmowałem jedno tylko, żem już zbyteczny na ziemi. Chcąc się pocieszyć, poszedłem nazajutrz do Delfiny i znowu popełniłem tam jakieś głupstwo, które ją rozgniewało. Myślałem, że rozum stracę. Przez cały tydzień nie wiedziałem, co mam z sobą robić. Nie śmiałem iść do nich, obawiając się wymówek. I tak zostałem wygnany od mych córek. O Boże mój! Ty znasz przecie nędzę i cierpienia, których ja wtedy doznałem. Tyś porachował, wiele sztyletów przeszyło mię w owym czasie, który mię zestarzył, zmienił, zabił, i po-cóż każesz mi cierpiéć jeszcze? Przecież odpokutowałem już za to, że-m je kochał zanadto. One zemściły się za mą miłość, szarpały mię jak katy rozpalonemi kleszczami! I cóż powiesz? ojcowie są tak głupi! kochałem je tak bardzo, że-m powracał do nich, jak szuler do gry. Moje córki, to był mój występek, one mi były kochankami, wszystkiém! Zdarzało się, że potrzebowały jakiegoś stroju, jakiéjś ozdoby; pokojówki ich donosiły mi wnet o tém, a ja śpieszyłem z podarunkiem,