Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dobra Delfina! jak się ona zmartwi, jeżeli ja umrę. I Naścia także. Nie chciałbym umrzéć, żeby one nie płakały. Umrzéć, dobry mój Eugieniuszu, to znaczy nie widziéć ich więcéj. Będzie mi nudno tam, gdzie ludzie idą po śmierci. Dla ojca, nie miéć dzieci, to znaczy być w piekle, a ja zaprawiałem się już do tego od czasu, jak one wyszły za mąż. Mój raj był przy ulicy de la Jussienne. Powiedz, proszę, wszak poszedłszy do raju, mógłbym powracać na ziemię i być jako duch przy nich. Nieraz o tém słyszałem. Czy to prawda? Zdaje się, że widzę je takiemi, jakiemi były przy ulicy de la Jussienne. Przychodziły co rano powiedziéć mi: dzień dobry, tatku. Brałem je na kolana, nagabałem je, robiłem różne figielki. A one pieściły mię wdzięcznie. Jadaliśmy razem śniadanie i obiad, słowem byłem ojcem, cieszyłem się swemi dziećmi. One jeszcze nie rozumowały, gdyśmy mieszkali przy ulicy de la Jussienne, nie wiedziały jeszcze nic o świecie i kochały mię szczerze. Mój Boże! czemuż nazawsze małemi nie zostały! (Och, cierpię, głowa mi pęka!) Ach! ach! darujcie mi, dzieci moje, cierpię okrutnie. Musi to być jakiś ból straszliwy, bo-m ja wytrwały na cierpienie, wyście mnie dobrze zahartowały. Mój Boże! nie czułbym wcale tego bólu, gdybym mógł ręce ich trzymać w swojéj dłoni. Czy sądzisz, że one przyjdą? Krzysztof taki głupi! Należało mi pójść samemu. On je zobaczy a ja... Ale ty byłeś wczoraj na balu. Powiedz mi, jak one wyglądały? One nie wiedziały nic o mojéj słabości. Biedaczki moje! nie tańczyłyby pewnie, gdyby wiedziały. O! nie chcę być dłużéj chorym. One mnie potrzebują. Mienie ich zagrożone. A jakim mężom one się dostały! Wyleczcie mię! wyleczcie! (Och, jak ja cierpię! ach! ach! ach!) Widzisz, trzeba mię wyleczyć, bo one potrzebują pieniędzy, a ja wiem, gdzie ich dostać. Pojadę do Odesy wyrabiać krochmal. Jestem sprytny, dorobię się na tém milionów. (Och! cierpię zawiele!)
Goriot zamilkł na chwilę: zdawało się, że zbiera siły, żeby ból wytrzymać.
— Nie skarżyłbym się, gdyby one tu były — powiedział. — Pocóż się skarżyć?
Po tych słowach nastąpiło lekkie uśpienie, które trwało aż do powrotu Krzysztofa. Rastignac sądził, że ojciec Goriot zasnął na dobre i pozwolił służącemu zdawać głośno sprawę ze swego poselstwa.
— Poszedłem najpierw do pani hrabiny — mówił Krzysztof — ale nie mogłem się z nią widziéć, bo zajęta była wraz z mężem ważnemi jakiemiś interesami. Ale-m ja tak nastawał, że sam pan hrabia wyszedł do mnie i tak mi powiedział: „Pan Goriot umiera, to i dobrze! nic rozumniejszego nie mógł zrobić. Pani de Restaud