Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

snego sumienia. Od dwóch dni wszystko się w jego życiu zmieniło. Kobieta zmąciła jego porządek, zaćmiła blask rodziny i wszystko na swoję korzyść zabrała. Rastignac i Delfina spotkali się wśród takich okoliczności, które pozwoliły im odczuć całą słodycz tego spotkania. Namiętność ich dobrze przygotowana wzmogła się przez posiadanie, które zwykło zabijać namiętności.
Posiadając tę kobietę, Eugieniusz przekonał się, że dawniéj pragnął jéj tylko, a pokochał ją dopiéro wtedy, gdy mu szczęście poznać dała. Kto wié, czy miłość nie jest tylko wdzięcznością za przyjemność doznaną? Eugieniusz nie pytał, czy ta kobieta jest nikczemną, czy wzniosłą; ubóstwiał ją za całe szczęście, które jéj przyniósł w udziale i którego sam od niéj doświadczył. Delfina również kochała go tak, jak Tantal kochałby anioła, któryby przyszedł nasycić głód jego lub ugasić palące jego pragnienia.
— Jak-że ma się mój ojciec? — zapytała Delfina, gdy stanął przed nią w stroju balowym.
— Niezmiernie źle — odparł student; — jeżeli chcesz dać mi dowód swego przywiązania, to wstąpimy do niego.
— Dobrze — powiedziała — ale to po balu. Mój Eugieniuszu, bądź-że dobrym, nie praw mi morałów. Chodźmy.
Pojechali. Eugieniusz nie odzywał się przez czas długi.
— Co tobie? — zapytała Delfina.
— Słyszę chrapanie twego ojca — odparł z nieukontentowaniem.
I zaczął opowiadać z młodzieńczym zapałem o okrutnym postępku, którego pani de Restaud dopuściła się przez próżność, o śmiertelném niebezpieczeństwie, na jakie ojciec dla niéj się naraził, i o tém, jaką ceną okupiona będzie świetna suknia Anastazyi. Delfina płakała.
— Łzy mnie oszpecą — pomyślała baronowa, a oczy jéj oschły natychmiast. Pójdę pielęgnować ojca, nie odstąpię od jego łóżka — powiedziała.
— Ach! teraz jesteś taką, jaką cię widziéć pragnąłem — powiedział Eugieniusz.
Latarnie pięciuset powozów oświecały pojazd pałacu Beauséant’ôw. Żandarmi na koniach znajdowali się po obu stronach drzwi oświetlonych. Wyborowe towarzystwo napływało tak obficie, a każdemu tak pilno było zobaczyć tę wielką kobietę w chwili upadku, że parterowe salony pałacu były już napełnione, gdy pani de Nucingen przybyła z Rastignac’iem.
Od chwili, gdy cały dwór cisnął się do „wielkiéj Panny“, któréj Ludwik XIV wydzierał kochanka, żadne nieszczęście serdeczne nie miało tyle rozgłosu, co przygoda pani de Beauséant. Ale ostatnia